Polskie firmy transportowe a rosyjskie embargo

 

Na rosyjskim embargu nałożonym na artykuły rolno-spożywcze z krajów Unii Europejskiej, tracą nie tylko producenci żywności. Poważne straty notują polskie firmy transportowe, zwłaszcza prowadzące działalność na rynkach wschodnich. Jednak paradoksalnie sankcja przyniosła również pozytywne skutki – krajowi eksporterzy skierowali się, z sukcesem, na nowe rynki, a dzięki temu istnieje spora szansa na to, że przewoźnicy będą mieli wystarczającą liczbę zleceń, która pozwoli zahamować drastyczny spadek dochodów.

Dekretem rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, od 7 sierpnia 2014 roku obowiązuje zakaz wwozu określonych grup towarów i produktów rolno-spożywczych z UE, a także Norwegii, Australii, Kanady i USA. Dotyczy to m.in. warzyw i owoców, mięsa, skorupiaków, nabiału, ryb i orzechów. To efekt unijnych sankcji, którymi objęto Moskwę za aneksję Krymu oraz wspieranie ukraińskich separatystów. Dla Polski to nie pierwsze embargo nałożone przez Rosję – mieliśmy już podobną sytuację w latach 2005-2007 oraz w 2011 roku. Jednak tym razem oprócz dotkliwych skutków finansowych, zakaz wyszedł polskim producentom żywności również na dobre. Wbrew pozorom rosyjskie embargo nie doprowadziło do załamania się krajowego eksportu, ale zmusiło polskich producentów żywności do otwarcia się na nowe rynki zbytu, w tym Afrykę i kraje azjatyckiej. To zaowocowało wzrostem wysokości towarów wywożonych za granicę o 7 proc.

Jeśli chodzi o firmy transportowe, w trudnym położeniu są przewoźnicy, którzy trudnili się wyłącznie transportem za wschodnią granicę. Tylko w okresie sierpień – wrzesień 2014 roku ogólna strata sektora wynosiła 48 mln euro. Jakby nie patrzeć Rosja była szóstym co do wielkości partnerem eksportowym Polski, a na tej linii swoją działalność prowadzi 3-5 tys. firm przewozowych, które rocznie wykonują nawet 270 tys. kursów. Straty są dotkliwe. Blisko branży transportowej straciła na embargu więcej niż 50 proc. Tylko 3,5 proc. przewoźników nie zanotowało z tego tytułu spadku dochodów. Sytuację najmocniej odczuwają małe firmy z sektora TSL (do 5 pojazdów), a także przedsiębiorcy, którzy muszą spłacać leasing czy kredyty zaciągnięte na potrzeby prowadzonego biznesu. Główną szansą na poprawę sytuacji jest zmiana kierunku prowadzonej działalności z rynku wschodniego, na inne rynki, które próbują podbijać rodzimi producenci żywności.