Podwyższać mandaty czy wprowadzać nagrody za bezpieczną jazdę?
Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że polskie drogi są niebezpieczne. Oczywiście z roku na rok liczba wypadków i śmiertelnych ofiar spada, Czarne punkty nie są już takie czarne, ale wciąż sytuacji daleko do ideału. Kraks wciąż zdarza się zbyt wiele (zwłaszcza w okresie wakacyjnym oraz w trakcie powrotów ze świąt i tzw. długich weekendów), a liczba ofiar nadal budzi trwogę. Czy sposobem na zmniejszenie liczby wypadków są restrykcyjne przepisy mandatowe?
W połowie lipca Trybunał Konstytucyjny orzekł, że fotoradary są niekonstytucyjne. Kierowcy, którzy urządzenia te postrzegali jako przekleństwo, odkorkowali szampany. Okazało się, że możliwe będzie zaskarżenie mandatu wlepionego przez policję na podstawie zdjęcia wykonanego przez fotoradar i domaganie się zwrotu pieniędzy. Radość kierowców zmąciła nieco informacja, że sędziowie Trybunału postanowili dać 9 miesięcy rządowi, aby zmienił przepisy naruszające ustawę zasadniczą. Oznacza to, że aktualnie podważyć mandatu jeszcze się nie można.
Tak czy owak, wrogowie fotoradarów odtrąbili wielkie zwycięstwo. Czy jednak fotoradary były źródłem wszelkiego zła? Jak zwykle, prawda leży pośrodku. Oczywiście, okazało się, że wiele gmin zwietrzyło w nich okazję do podreperowania budżetu. Raport NIK dowodzi, iż fotoradary były traktowane jak maszynki do robienia pieniędzy, ich zagęszczenie było w niektórych miejscach wręcz absurdalne. Z drugiej jednak strony okazało się, że istotnie wpłynęły na poprawę bezpieczeństwa na drogach, bo kierowcy zdjęli nogi z gazu.
Ostatnio w mediach głośne były informacje o masowym odbieraniu praw jazdy po zaostrzeniu przepisów, które zakładają utratę przez kierowcę uprawnień, jeśli przekroczy prędkość o 50 km/h. Z jednej strony dowodzi to, że takie postępowanie i podwyższanie wysokości mandatów ma sens, bo działa na kierowców odstraszająco. Nie do końca jednak, bo zawsze znajdzie się grupa użytkowników dróg, na których groźba kary nie robi wrażenia. Zresztą polski prawodawca jest świadomy, że podwyższanie mandatów nie spełniło wszystkich oczekiwań. Jest jednak i druga szkoła, która zachęca do nagradzania za prawidłową jazdę. Przykład pochodzi ze Szwecji, gdzie fotoradary wykonywały zdjęcia wszystkim samochodom, a kierowcy jadący zgodnie z przepisami otrzymywali list z pochwałą i los na loterię. Główna nagroda była naprawdę pokaźna, a środki pochodziły z mandatów. Oczywiście, im więcej losów, tym większa szansa na wygraną, więc zachęcano kierowców, aby prowadzili swe auta przepisowo, a tym samym zdobywali więcej losów. Badania pokazały, że pomysł zdał egzamin – kierowcy rzadziej łamali przepisy ruchu drogowego.
Często zapominamy, że pożądane zachowania można kształtować nie tylko poprzez negatywne (kara), ale przede wszystkim dzięki pozytywnym bodźcom. Grywalizacja, bo takie zjawisko wykorzystano w przypadku szwedzkich radarów, sprawdza się, bo każdy człowiek lubi wygrywać i być nagradzanym. Psychologowie dowodzą, że wzorce zachować wpajane w pozytywnym przekazie są przyjmowane szybciej i utrwalają się na dłużej.
Czy w Polsce taki eksperyment miałby szansę powodzenia? Eksperci wskazują, że może się udać pod każdą szerokością geograficzną, bo psychika ludzka jest taka sama, ale pewien wpływ mogą mieć środowisko i inne czynniki. Przykładowo w Szwecji społeczeństwo obywatelskie jest o wiele bardziej rozbudowane niż w Polsce i właśnie dlatego tam przysłowiowa marchewka sprawdza się doskonale. Niestety, na naszych drogach bezpieczeństwo jeszcze długo będzie budować kij z tego samego porzekadła.
Comments are closed.